wtorek, 30 maja 2017

"(Nie)zwykłe sny" - fragment

Świadomość jest rzeczą zagadkową – przychodzi nagle, a jednak na tyle stopniowo, że gdy zdajemy sobie sprawę z jej obecności, nie jesteśmy już w stanie określić, kiedy się zaczęła. Ale jeszcze ciekawsze jest to, jak potrafi ona manipulować nami w snach.  Nagle zobaczył obraz. Co to dokładnie było? Ludzie? Miejsca? Jakiś przedmiot? - nie był w stanie powiedzieć, nie był nawet w stanie określić gdzie jest. Co tam robił? i dlaczego miał wrażenie, że zna tych ludzi, chociaż jednocześnie wiedział, był tego całkowicie pewny, że nigdy wcześniej ich nie spotkał. Dlaczego, choć cały czas na nich patrzył, przyglądał się im, nigdy nie mógł skupić wzroku na ich twarzach na tyle, by mógł dostrzec jakiekolwiek szczegóły? Rozejrzał się dookoła, a przynajmniej tak sądził, nie był bowiem w stanie określić czy ruszał głową. Niemniej przestrzeń wokół niego wydała mu się zniekształcona, a przedmioty pozbawione fizyczności. Teraz dopiero zaczął kojarzyć fakty – sen? Ale emocje we śnie nie mogą przecież być realne… Skąd wiec ten niepokój? Skąd strach – tak realny, skoro mózg nie może przyśnić rzeczy których nie zna? Nie można umrzeć we własnym śnie, a jednak strach przed tą śmiercią był tak realny. Może to więc nie sen? Bo przecież gdyby to był sen, to nie miałby się czego bać, co najwyżej tego że zaraz obudzi go budzik, z którym zacznie negocjować o jeszcze pięć minut snu. W takim razie rzeczywistość? Tylko dlaczego wszystko było z nią nie tak – widział, choć czuł, że jego oczy są zamknięte, chciał biec, ale jego ciało nie drgnęło ani o milimetr, mimo że był pewien, iż nic go nie powstrzymuje… "O co w tym wszystkim chodzi?" - zastanawiał się. Dlaczego, chociaż wiedział, że to jest sen, nie mógł zapanować w nim nad własna świadomością… i dlaczego, gdy w końcu się obudził, wydawało mu się to takie głupie.

wtorek, 9 maja 2017

Nie śpij, bo Cie okradną!



Z moją chorobą (narkolepsja) nieraz zdarzyło mi się zasnąć w autobusie, tudzież w innym, równie zatłoczonym miejscu. Na szczęście ani razu nie zostałem okradziony, zastanawiam się jednak jak często inne osoby dotknięte takimi, bądź podobnymi objawami ale mieszkające np. w Warszawie czy Krakowie, doświadczyły takich lub podobnych przykrych doświadczeń, związanych z nadmierną sennością i konsekwencjami drzemki w miejscu publicznym. Bo o ile przed kradzieżą można się uchronić, odpowiednio chowając nasze wartościowe przedmioty, nawet będąc bardzo sennym w autobusie, o tyle w przypadku kobiet chorujących na narkolepsję, chwila błogiej drzemki może skończyć się dużo bardziej niebezpiecznie. Zwłaszcza jeżeli wysiadasz zwykle na ostatnim przystanku i oprócz Ciebie, i mężczyzny stanowiącego zagrożenie, w autobusie nie ma nikogo z pasażerów, a on uważnie obserwował Cię całą drogę i jest przekonany, że jesteś pijana lub mocno odurzona. A to zapewne tylko zechęci go do wykorzystania Cię w takiej sytuacji. Czy wobec tego chorzy na narkolepsję są skazani na opiekę drugiej osoby i wieczny brak pełnej samodzielności? Pomoc bliskich jest bardzo miła i cenna, i choć często przypomina nam o własnej bezradności oraz braku samodzielności, to bez niej byłoby o wiele trudniej, zwłaszcza osobom, które mają o wiele poważniejsze objawy, tej okropnej choroby, niż ja.
Często nie chodzi nawet o samą pomoc, bo większość istotnych czynnosci wykonujemy jak normalni, zdrowi ludzie i chcielibyśmy móc udowodnić, że nie jesteśmy, aż tak ograniczeni i jakoś dajemy sobie radę. Bardziej liczy się taka swoista ochrona, zarówno przed samym sobą, bo choćby konsekwencje prowadzenia pojazdu przy skłonnościach do przysypiania, mogły by okazać się tragiczne w skutkach. A także ochroną przed innymi ludźmi, którzy chcą w niecny sposób wykorzystać naszą główną słabość związaną z narkolepsją.

wtorek, 2 maja 2017

Dlaczego, życie z chorobą jest normalne.

W dzisiejszym zabieganym świecie nikt nie ma czasu chorować. Coś cię boli? - bierzesz tabletkę i jedziesz dalej - w końcu większość chorób z którymi spotykasz się na co dzień to takie, które da się wyleczyć w 15 minut, no chyba że to coś poważniejszego, wtedy dzień przerwy, 4 tabletki zamiast jednej i następnego dnia znowu wszystko działa normalnie. Chociaż ludzie chorzy otaczają nas codziennie, a liczba osób mających przynajmniej jedną chorobę przewlekłą jest całkiem wysoka, to i tak mało kto wyobraża sobie, że takie coś takiego miałoby spotkać właśnie jego. Nie wyobrażamy sobie życia z masą ograniczeń, koniecznością ciągłego zażywania leków i w ogóle funkcjonowania w pewien narzucony przez chorobę sposób. To z kolei prowadzi często do ignorowania niepokojących objawów czy wręcz odwlekania leczenia czy nawet wizyty u lekarza, właśnie ze strachu przed koniecznością zmiany dotychczasowego sposobu życia, strachu przed ograniczeniami, które narzuci choroba. Tyle że owe ograniczenia i wymagane zmiany często wydaja się bardziej drastyczne niż są w rzeczywistości. I mówi to osoba, która poza cukrzycą choruje na szereg innych, dużo poważniejszych chorób. Niemniej mimo tego moje życie jeśliby na nie obiektywnie popatrzeć wcale nie różni się tak bardzo od życia zdrowej osoby - jasne, tabletki łykam garściami, przyzwyczajenie się do narzuconej diety też jakiś czas zajęło, a konieczność podawania sobie insuliny powoduje pewne problemy, ale nie jest to tak na prawdę nic co w jakiś znaczący sposób zmienia moje życie. Dalej jestem w stanie normalnie spotykać się z przyjaciółmi, studiować w zupełnie standardowym trybie, wstawać rano, biec na autobus, czasem zjeść pizzę. Życie z chorobą to nie wyrok, to pewna zmiana, do której trzeba sie przyzwyczaić, tak samo jak trzeba się przyzwyczaić do np. mieszkania z kotem czy pracy na nocnej zmianie, a próba uciekania przed tym - jak to zwykle bywa - sprawia że owa zmiana jest tylko jeszcze gorsza i poważniejsza. Naprawdę - nie bójmy się życia z chorobą - jest zupełnie normalne.